Zakażone kolano Rotenberga, rozczarowanie Tarasowem i kontuzja pośladka Farfana.

Nikita Karlitsky rozpoczął pracę jako neurochirurg. Następnie przeszedł na medycynę sportową, idąc za swoim bratem. Kiedy dowiedziałem się, że szkoła Lokomotiv potrzebuje lekarza, spróbowałem tam. W rezultacie przeszła ścieżka lekarza szkolnego - naczelnika szkoły - lekarza podwójnego - lekarza podstawowego. Karlitsky dostał się do głównego zespołu jeszcze pod Kuczukiem i do dziś z bazą współpracuje.
Kasajew stracił na wadze w ekstremalny sposób (na próżno!)
- Pracę z głównym zespołem zaczął Pan podczas prezydentury Olgi Smorodskiej. Wielu mówiło, że zagłębiała się w szczegóły wszystkiego. Czy dotyczyło to również medycyny? - Olga Yurievna uwielbiała kontrolować wszystko, w tym medycynę. Komunikowała się z nami nieustannie. O wszystkim osobiście jej informowaliśmy. Bez niej nie podjęto żadnej poważnej decyzji.
- Jak dobrze wiedziała o medycynie? - Całkiem dobre. Ma również wykształcenie medyczne, argumentowała rozsądnie. Czasami mogła być o czymś przekonana, czasami nie.
- Pod Kuczukiem Loko zabrał Alana Kasajewa. Jak duże były jego problemy z nadwagą? - Tak, duży problem. Szybko przybrał na wadze i próbował w każdy możliwy sposób się go pozbyć. I nie zawsze odpowiednimi metodami. Ma wielu znajomych zapaśników - starał się ich poprowadzić razem z nimi. Biegałem przez upały w ciepłym ubraniu, spocony. Ta metoda jest dobra tylko wtedy, gdy chcesz szybko spasować, ale wtedy piszesz od razu. Kasaev to miły facet, ale ta sytuacja go przytłoczyła i wpadł w ekstremalne rzeczy, ponieważ kocha piłkę nożną i chciał grać.
- Jaki rodzaj? - Po kolejnej nagłej utracie wagi, o której nam nie powiedział, Kasjew nie był w stanie trenować przez około pięć dni - od razu połamał ręce i nogi. Przywrócił mu równowagę elektrolitową: izotoniczną, pierwiastki śladowe i inne. Piłkarzom radzę nigdy nie stosować tej metody. Co więcej, w ten sposób i tak nic nie osiągniesz. Po prostu zrzuć wodę, którą zbierzesz w ciągu kilku dni. Otrzymasz tylko krzywdę.
- Jak daleka była waga Kasajewa od optymalnej? - Na zgrupowanie mogłem przyjechać z + 5-6 kg. Przejechał nimi dość szybko i mógł nawet wejść na minus, a potem trochę wykręcić. W sezonie z reguły utrzymywał wagę w granicach, bardzo się starał. Uważnie obserwowałem siebie, ciągle się ważyłem.
- Ile powinno być dodatkowych kilogramów, aby wpłynęło to na piłkarza? - Tutaj indywidualnie. Ktoś nawet czuje kilogram. Powiedziałbym, że dwóch już zbiera swoje żniwo. Cóż, trzy zostaną zauważone przez prawie każdego gracza. Ważne jest, aby zrozumieć tutaj swoją normalną wagę. Niski jest również zły. Zdarza się, że tracisz na wadze i po prostu nie możesz biegać z powodu zmęczenia. Ale w granicach plus lub minus dwóch kilogramów nie powinno być poważnych trudności.
- Jak istotny jest ten problem dla dzisiejszego Lokomotivu? - Cztery lata temu po odpoczynku przyjechało 5-6 osób z nadwagą. Teraz, przez ostatnie półtora roku, takiego piłkarza praktycznie nie ma. Cóż, może jeden. Po kwarantannie każdy znalazł się w granicach dwóch kilogramów optymalnej wagi. Wszystko zależy od profesjonalizmu. Na przykład Chorluka przestrzega odżywiania aż do fanatyzmu. Osoba, która nawet na wakacjach kontroluje swoją wagę w 100%.
- Ile ważył Farfan? - Prawie 9 dodatkowych funtów. Poradzić sobie z dietą i specjalnym treningiem. Tutaj musisz zrozumieć: standardowa dieta nie dotyczy piłkarza. Niektóre dziewczyny, z grubsza mówiąc, przechodzą na jedną wodę i cieszą się, że schudły. Gracze w tym trybie po prostu nie będą mogli trenować. Potrzebują odpowiednio dobranego, indywidualnego pożywienia. Pozwoli ci to spalić te dodatkowe kalorie poprzez intensywne ćwiczenia. Konieczne jest znalezienie równowagi, podczas gdy każda osoba ma swoją.
- Czy kluby RPL mają różne ograniczenia żywieniowe? - Wiem, że w jednym klubie wcześniej orzechy wydawano pojedynczo w ściśle określonej ilości. Nie mieliśmy tego, chociaż monitorujemy odżywianie. Jest zróżnicowany w naszej bazie. Wygląda może nawet nie sportowo, ale przytulnie. Jednocześnie wymieniamy produkty. Na przykład nie ma majonezu, tylko jogurt grecki.
- Duża różnica? - Majonez - 600 kilokalorii i jogurt grecki - 60. Nasze desery mają 2-3 krotnie niższą zawartość cukru, a wszystkie kremy to ubity twarożek. Dużo warzyw, owoców, bakalii, orzechów. Jedzenie jest przeważnie grillowane lub gotowane na parze, bez dodatku tłuszczu.
- Słyszałem, że Chorluka ma problemy z graniem na mrozie i na syntetykach. To prawda? - Wszyscy obcokrajowcy, którzy wcześniej grali tylko na naturalnych trawnikach, mają problemy ze sztucznymi boiskami. Nasze dzieci w szkołach jeździły na syntetykach i są do nich jakoś przystosowane.
- Jak zmienia się przygotowanie do meczów na sztucznym boisku? - Nie. Po prostu bierzemy pod uwagę niektórych graczy i zakładamy, że po meczu mogą potrzebować 1-2 dni więcej na rehabilitację.
Farfan przyleciał z reprezentacji, a prawy pośladek jest półtora raza większy niż lewy
- Czy zdarzyło Ci się nieporozumienie między lekarzami Lokomotivu? - Na tym polega piękno. Medycyna nie jest nauką bardzo precyzyjną. Nawet żartują: medycyna jest po filozofii najbardziej dokładną nauką. Posiadanie wielu lekarzy pomaga ci znaleźć prawdę. Mamy kontakt z kilkoma czołowymi ekspertami na świecie. Mieszkańcy Finlandii, Włoch, Hiszpanii, Niemiec. W każdej sprawie możemy uzyskać opinię specjalistów w ciągu 1-2 dni. Czasami nawet za kilka godzin.
- Czy nie zgodziłeś się kiedyś z lekarzami drużyny piłkarskiej Lokomotiv? - Tak, zdarza się. Były duże problemy z Farfanem, kiedy wrócił z kadry narodowej. Obliczyliśmy nawet: po sześciu wyjazdach do reprezentacji pięć razy spudłował w ciągu tygodnia.
- Jak to się stało? - Otrzymywał drobne obrażenia. Lekarze mówią mu tam: wszystko jest w porządku, minie, poleci do Rosji, a tutaj ma już przyzwoity obrzęk. Kiedyś był zabawny incydent. Wygląda na to, że właśnie w tym meczu jego bramka pomogła w awansie do Mistrzostw Świata 2018. Farfan następnie upadł na pośladek i mocno uderzył we właściwy obszar. Powiedziano mu, że wszystko minie i może iść świętować. Przychodzi do nas i ma jeden pośladek półtora raza większy niż drugi. Nie mógł grać - przez jakiś czas go przywracaliśmy.
- A co do Rybusa, to też miałeś nieporozumienie z lekarzem reprezentacji Polski? - Tak, była sytuacja. Lekarz zespołu uważał, że Rybus potrzebuje poważnej operacji z powodu problemów z pachwinami i to natychmiast. Zawsze byliśmy przeciw i od razu mówiliśmy: „Nie”. Dodatkowo wysłali dane do kilku krajów - do Finlandii i Niemiec. Dwóch niemieckich profesorów powiedziało, że pod żadnym pozorem nie wolno takiej operacji wykonywać. W Finlandii również nas wspierali.
- W rezultacie gracz słuchał? - Pewnie. Podczas ferii zimowych wykonaliśmy tylko niewielką operację - zasadniczo inną, mniej traumatyczną. W rezultacie obrońca doszedł do siebie i gra bez problemów.
- Lekarz klubowy, lekarz zespołu, zawodnik - kto ma ostatnie słowo? - Próbujemy negocjować z graczem. Opinia lekarzy zespołu w tym przypadku ma charakter wyłącznie doradczy. Gracz ma kontrakt, w którym jest napisane, że taktykę leczenia określa klub. Chociaż nigdy nie stawialiśmy się w ten sposób: zdecydowaliśmy, a ty wykonujesz. Zamiast tego rozmawiamy, pokazujemy, przekonujemy.
Piłkarze nie zawsze są usuwani z gry w wyniku wstrząsu mózgu
- Jesteś jednym z nielicznych lekarzy RPL, który od razu zszywa piłkarzy. Zwykle przecież ze złamanym czołem są gdzieś zabierani. - Mam w tym spore doświadczenie. Jeśli mogę to zrobić sam, to po co to gdzieś wysłać?
- Czy efektywność jest taka ważna? - Im szybciej rana jest płukana i zszywana, tym mniejsze prawdopodobieństwo zakażenia. To także dodatkowy czas dla piłkarza. Zamiast iść gdzieś do szpitala, idzie do domu i ma więcej czasu na sen, powrót do zdrowia.
- Czy szyjesz to w szatni? - Nie ma problemu. Mam wszystko, czego potrzebuję do sterylności, wszystkie instrumenty, znieczulenie. Po co iść na pogotowie, jeśli gracz ma tylko 1-2 szwy? Chociaż był przypadek z Kverkvelią. Jego przeciwnik nadepnął mu na głowę i kolcem rozerwał mu skórę z tyłu głowy, rana miała około 13 centymetrów długości.
- Nawet tutaj zszyłeś się? - Pewnie. Więc co?
- Wydaje się, że lekarze klubów tego nie podejmują. - Jestem neurochirurgiem. Mam tutaj doświadczenie. W swoim czasie zaszyłem wiele ran. Więc mogę. Chłopaki to lubią. Cieszą się, że szwy są cienkie, są praktycznie niewidoczne i nigdzie nie trzeba iść.
- W 2015 roku w Pucharze Rosji Logaszow został mocno uderzony w głowę i prawie zagrał z kontuzją. - Nie zawsze duży guzek na głowie lub rana szarpana wskazuje na wstrząs. Ponadto zawodnikom znacznie łatwiej jest znieść wstrząs, ponieważ regularnie uderzają piłkę głową. Sam wstrząs nie jest jeszcze taki zły. Gorzej, jeśli przegapisz kontuzję mózgu. O ile pamiętam, Logashov nie miał poważnego rozwiniętego wstrząsu mózgu.
- Jak oceniasz siłę uderzenia w głowę? - Do tego jest lekarz, który patrzy na reakcję uczniów i komunikuje się z piłkarzem o swoim stanie zdrowia - czy zawodnik rozumie, gdzie jest, jak wyraźny jest jego wzrok. Istnieją objawy i pewne reakcje, które decydują o tym, czy gracz może kontynuować grę, czy też wymaga pilnej zmiany. Jeśli do końca meczu pozostało 10-15 minut i wygląda na to, że doszło do lekkiego wstrząsu mózgu, nie ma zmian, to możemy zostawić to w grze - decyzja jest zależna od sytuacji. Teraz, jeśli ktoś jest chory, kręci mu się w głowie, a jego wzrok nie może się skupić, to oczywiście nie ma czasu na piłkę nożną.
Jeden z zawodników Loko tak opalił się na słońcu, że przegapił mecze
- W CSKA był taki piłkarz Ramon. Został kontuzjowany, ponieważ chodził boso po domu i zdecydował się odrzucić szybę. Czy gracze Loko mieli jakieś głupie kontuzje domowe? - Miesiąc temu jeden z graczy postanowił ugotować mięso i poważnie podciąć sobie rękę - upuścił ostry nóż. Musiałem założyć szwy.
- Przegapiłeś mecz? - Nie. Chrząkając, bawiłem się bólem. Piłkarze są tacy sami jak wszyscy. Każdemu może się zdarzyć coś. Dlatego kontrakty zawierają całą listę sportów, którymi nie powinni się zajmować.
- Jazda na nartach? - Pewnie. Pamiętajcie biednego Schumachera.
- Jakie inne kontuzje domowe napotkali piłkarze? - oparzenia.
- Z powodu pożaru? - Nie, w wannie i przy palniku. Niektórzy lubią gotować, ale są w konflikcie z kuchnią i ostrymi przedmiotami.
- Czy było coś, co sprawiło, że tęskniłeś za meczami? - Jeden gracz ciągle latał do ciepłych regionów. Odpocznij więc trzy dni, do przerwy dla drużyn narodowych. Wrócił spalony, z gorączką, a potem leżał prawie w śmietanie. Nie podam jego imienia, żeby się nie obraził.
- Jak długo to już? - Jakieś trzy lata temu. Wtedy wszystkim powiedziano: jeśli gdzieś lecisz, nie śpij na słońcu - w przeciwnym razie będą sankcje.
Rotenberg pił antybiotyki przez osiem miesięcy, nie ćwiczył i niewiele pozostało z mięśni
- Zwykle po kontuzji „krzyżyków” zawodnicy wracają po sześciu miesiącach. Dlaczego Djordjevic odpadł na rok? - W marcu mieliśmy mecz w Rostowie. Po niej Farfan miał wrócić do drużyny, a za tydzień Djordjevic. Następnie wszystko zostało poddane kwarantannie i nikt nie miał okazji normalnie trenować. W izolacji maksimum to rower treningowy. I muszą pracować w terenie - zasadniczo inny ładunek. Farfanowi nadal udało się zarazić koronawirusem. Potem widziano Djordjevicia i jego mięśnie zanikły. Nie mógł ich wesprzeć bieganiem - wszystkie parki są zamknięte, ludzie są łapani. Sam nie chciał wychodzić, bo bał się zachorowania. Przestrzegałem schematu, ale musiałem zrekrutować objętość mięśni.
- A potem nowa kontuzja? - Tak, zraniłem się w udo na jednym z treningów. Wyszedłem, wszystko wydawało się być w porządku, zacząłem uderzać w bramkę, ale potem doszło do kontuzji mięśnia. Może przepracowany.
- Boris Rotenberg jest kontuzjowany już od dwóch lat. Wynika to z nieudanego leczenia we włoskiej klinice VillStuart. Wcześniej Viktor Vasin miał tam problemy. W tym samym czasie Dzhikia, Zobnin i Barinov nadal tam chodzą. „Tam jest dobry chirurg kolanowy. W przypadku Rotenberga tak się dzieje. Każda, nawet najprostsza operacja jest ryzykowna: zawsze coś może się stać ze sprzętem lub spowodować infekcję. Międzynarodowe statystyki podają, że prawdopodobieństwo infekcji podczas operacji wynosi 0,04%. W Stanach Zjednoczonych widziałem statystyki, że około 500 osób rocznie umiera z powodu awarii sprzętu. Chodzi tylko o zaplanowane operacje.
- Co dokładnie poszło nie tak w przypadku Rothenberga? - Podczas operacji kolano Borysa zostało zainfekowane. Niestety, to się zdarza. To brutalne statystyki.
- Jakie są teraz terminy dla Rotenberg? - Do grupy generalnej planujemy wejść w grudniu 2020 roku. Długo nie mógł ćwiczyć, a piłkarze szybko tracili masę mięśniową. Jeśli unieruchomisz np. Nogę sportowca, na przykład nałożysz gips na miesiąc, wówczas zawodnik straci nawet 50% masy mięśniowej. A tu tyle czasu i niewiele zostało z mięśni. Pił antybiotyki przez osiem miesięcy i nie mógł ćwiczyć. Były operacje czyszczenia stawu. Ważne jest, aby lekarzom w Barcelonie udało się zachować więzadło. W przeciwnym razie miałby teraz kolejną operację. Cieszę się, że teraz pakiet wygląda dobrze, urósł, jest przyczepiony. Boris próbuje, mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Karlitsky poczuł się zniesmaczony po procesie z Tarasowem
- Dmitrij Tarasow został potraktowany w taki sposób, że historia stała się skandaliczna i trafiła do sądu. Gracz wygrał sprawę i byłeś zaangażowany w ten proces. Powiedz nam, krok po kroku, jak to wszystko się stało? - Gotuję - powiem prawdę. Dima doznał niewielkiego urazu - uszkodzenia mięśnia brzuchatego łydki. Powiedziano mu, że musi całkowicie wyzdrowieć. Są urazy, które nie bolą. Mieliśmy jednego piłkarza, który miał oderwane 80% mięśni i mówił tylko o dyskomforcie. Dlatego wykonujemy rezonans magnetyczny, USG i obserwujemy. Dima miał właśnie taki przypadek: jest uszkodzenie, ale nie ma bólu. Luka została potwierdzona wszystkimi metodami diagnostycznymi i powiedzieliśmy mu, że przed treningiem wszystko powinno się zagoić. W przeciwnym razie obrażenia mogą się pogorszyć.
- Przekonany? - Powstrzymaliśmy go skandalami, ale wciąż wyszedł na wpół traktowany. Miał miesiąc do końca kontraktu i próbował zdobyć nowy. Powiedział: „To na mnie odpowiedzialność, zaryzykuję, jestem dorosły, muszę grać, potrzebuję nowego kontraktu”. Przekonałem Jurija Palycza, że wszystko u niego w porządku, a lekarze po prostu nic nie rozumieli. W rezultacie Dima wyszedł i został kontuzjowany. I dokładnie to samo Hövedes otrzymał tydzień wcześniej.
- Czy to tylko przypadek, czy problem systemowy? - Trudno jest ocenić problem systemowy w zespole. Benedict ma kontuzję zmęczeniową, ponieważ zawsze był w wyjściowym składzie, a Tarasov ma wyraźnie inny powód. Ogólnie rzecz biorąc, ścięgno Achillesa i mięśnie nóg są jego słabym punktem ze względu na jego wzrost.
- Jak planowałeś traktować Tarasowa? - Od razu powiedzieli mu, że jest jeden do jednego jak Hövedes - będziemy traktować konserwatywnie. To było tuż przed wakacjami. Po takiej kontuzji wystarczy chłód i spokój przez dwa tygodnie. Dima zamiast odpoczywać, zaczął czegoś szukać. - Na jakim planie? - Poszedłem do specjalisty w Moskwie, który zrobił USG i musiał tylko powiedzieć: „Masz to i to”. I zaczął mówić, że uraz jest poważny i trzeba go operować. Chociaż istnieją również światowe statystyki, które mówią, że przy chirurgicznym leczeniu mięśni prawdopodobieństwo nawrotu choroby różni się tylko o 1-2 procent w porównaniu z leczeniem niechirurgicznym. A potem do naszej opcji! Weź pod uwagę, że nie ma znaczenia, co tak jest, a co tak jest. Wyjaśniłem Dimie, czego potrzebuje. Najpierw się zgodził, potem wysłuchał specjalisty USG, który nie ma nawet prawa doradzać leczeniu. Dima powiedział, że chce lecieć do VillStuart na konserwatywną rehabilitację. Dzwoni stamtąd i mówi: „Tutaj też mi powiedzieli, że muszę operować”.
- Co odpowiedziałeś? - Powiedział, że jestem temu przeciwny. Dima mówił dalej, że jego kontrakt wkrótce wygaśnie i podejmie decyzję. Rozmawialiśmy przez telefon przez kilka dni. Ponadto przez 40-50 minut. Wyjaśniłem, że istnieją statystyki. Powiedziałem mu ponadto, że zgodzę się z Wasilijem Sanych (Kiknadze. - Ok. Mistrzostw): „Polecisz z nami na zgrupowanie do Austrii. Gwarantuję, że będziesz mógł codziennie przychodzić do bazy i poddawać się rehabilitacji do czasu powrotu do grupy ogólnej. Nawet biorąc pod uwagę wygasłą umowę. Za darmo, tylko kosztem dobrego nastawienia. Rozmawialiśmy nawet z personelem medycznym, wszyscy byli gotowi specjalnie zostać po pracy.
- Tarasov się nie zgodził? - Nie. „Jestem dorosłym mężczyzną i podejmuję decyzję, że będę operowany. Biorę odpowiedzialność za siebie. Nie potrzebuję niczego od klubu, zapłacę za wszystko”. Po raz kolejny powiedziałem, że kategorycznie jestem temu przeciwny, ale on: „To jest moje życie, tak zdecydowałem”. W swojej korespondencji pisałem do niego: „Dobrze”. W tym sensie, że jeśli tak zdecydowałeś, to co robić - skoro ponosisz całą odpowiedzialność i koszty, to dobrze. W tym sensie, że nie udało mi się cię przekonać. A na rozprawie już się zaczęło, że nikt mu nigdy nie wytłumaczył, że wszyscy go opuścili, ratował się, a o rehabilitacji nie było mowy. Chociaż zaoferowałem mu to przez dwa dni, a klub zapłaciłby zarówno za przeloty, jak i zakwaterowanie. Byliśmy gotowi do pomocy, ale na rozprawie tak to brzmi. Zabawne jest to, że ktoś siedzi i leży za jakieś 10 tysięcy euro. To nieprzyjemne.
- W rezultacie Tarasov został wyleczony na swój sposób? - Tak. Tylko Hövedes rozpoczął już treningi z drużyną i nadal chodził o kulach. Nie rozumiałem, co osiągnął.
- Dlaczego VillStuart również wolał operację? - W rzeczywistości VillStuart w ciekawy sposób odpowiedział Tarasovowi, że można go wyleczyć bez operacji, ale wraz z nią nawrót może być mniej prawdopodobny. Chociaż podałem wam statystyki, a oni nie popierają operacji. Z pewnością klinika chciała tylko tego, co najlepsze dla gracza, ale Dima zachowywał się wyjątkowo brzydko i bardzo go ranił.
- Dlaczego? - Bo cały czas krzyczał, że to jego odpowiedzialność. Dotyczyło to zarówno operacji, jak i wejścia na boisko, gdy był kontuzjowany. Powiedział, że był za to odpowiedzialny, ale w rzeczywistości musiałem za to odpowiedzieć.
- Twoja wiadomość ze słowem „dobry” kosztowała klub przegraną sprawę w sądzie. Czy dostałeś to od kierownictwa? - Nie zostałem ukarany grzywną, ale wyjaśnili, że muszę być bardziej ostrożny i nie ufać ludziom tak bardzo. W takiej sytuacji wszyscy wiedzieli wszystko. Zawodnicy i trenerzy widzieli postawę, ale legalnie. I byłoby w porządku miliony, ale 10 tysięcy dla piłkarza, i stało się to bardzo obrzydliwe.
- Byliście wcześniej przyjaciółmi? - Tak, dobrze się komunikowaliśmy. Poszedłem do jego domu, w razie potrzeby leczyłem jego rodzinę. Teraz oczywiście już się nie komunikujemy. Ostatni raz rozmawialiśmy na rozprawie.
- Czy jest odwrotnie z Kolomeytsevem? - Miał problemy ze stawem biodrowym, a większość klinik odmawiała zajmowania się nim. W Hiszpanii nadal przeszedł operację, a lekarz dał mu 1,5-2 lata. Dzięki temu piłkarz mógł trenować i grać przez dwa lata. Sasha przygotowywał się na to, że w pewnym momencie będzie wymagana kolejna operacja. Przypadkowo bóle wróciły na czas przed wygaśnięciem kontraktu. Klub nie opuścił go i wziął na siebie wszystkie koszty, organizację operacji i dalszą rehabilitację.
- Dlaczego operacja miała miejsce dopiero teraz? - Z powodu pandemii. Bardzo trudno jest uzyskać hiszpańską wizę i trafić dokładnie do lekarza, który leczył go kilka lat temu. Prawie półtora miesiąca spędzono na biurokratycznych chwilach, ale wszystko skończyło się dobrze - ostatnia operacja Kolomeitseva zakończyła się sukcesem, bóle całkowicie ustąpiły, drugiego dnia usunął szwy. Teraz Aleksander przechodzi rehabilitację w naszej bazie.
Pozostawienie kontuzjowanego Barinova na boisku to wspólna decyzja zawodnika, lekarza i trenera
- Jak dochodzi do siebie Barinov? - Wszystko idzie zgodnie z planem. Ma intensywny trening - robi to dwa razy dziennie. Zawodnik postępuje, kolano nie jest zaognione. Pah-pah-pah, wszystko wydaje się być w porządku. Przygotowujemy się na początek lutego. Prawdopodobnie na drugim zgrupowaniu dołączy do drużyny. Pierwsza nie będzie słabsza pod względem obciążeń. Może nawet poprosi o pierwszy obóz treningowy z fundacją, ale najpierw musi się uczyć osobno.
- Mówią, że Barinov ma z natury doskonałe zdrowie. To prawda? - Tak. I jeszcze więcej motywacji. Jest gotowy do zabawy i pracy z bólem i nie będzie oszukiwał. Musisz nawet trochę pociągnąć. Chce więcej pracy, ale mówimy, że jest za wcześnie.
- Czy on już bawi się piłką? - Nie. Na tym etapie ważne jest, aby nie przeciążać kolana. Więzadło musi rosnąć, w przeciwnym razie może dojść do nawrotu. Istnieje mnóstwo ćwiczeń bez piłki, które budują mięśnie i zwiększają wytrzymałość - pływanie, jazda na rowerze i nie tylko. Działa 4 godziny dziennie, czasem dłużej.
- Charge Barinov grał przeciwko niemu, kiedy przez kolejne 10 minut biegał po boisku z kontuzją kolana? Czy mógłby się załamać z tego powodu? - Zasadniczo - nie. Kiedy doszło do kontuzji w meczu ze Spartakiem, zaczęliśmy przygotowywać rezerwę. Magkeev poszedł się rozgrzać, a Barinov powiedział, że na razie będzie cierpliwy. Nie było do końca jasne, że było to zerwanie „krzyżyków”, ale mechanizm urazu był bardzo podobny. Fakt, że kontynuował grę, wcale nie pogorszył sytuacji. Stopniowo skurcze mięśni ustąpiły i zaczął odczuwać ból.
- Dlaczego od razu nie zastąpili Barinova? - Barinov ma silne mięśnie i występuje syndrom szuflady. Barinov tego nie miał. Oznacza to, że mechanizm był podobny do uszkodzenia „krzyżyków”, ale nie było bezpośredniej pewności. W czasie mojego badania kolano było stabilne. Ból, który powstał w czasie urazu, zniknął. Zawodnikowi powiedziano, że najprawdopodobniej ma „krzyżyki” i trzeba go zmienić. Powiedziałem o tym trenerowi. Magkeev zaczął się przygotowywać, ale nie rozgrzał się jeszcze dostatecznie. Gdybym tak wyszedł, mógłbym też doznać kontuzji. Barinov, rozumiejąc sytuację, postanowił poświęcić trochę czasu, a potem został zastąpiony. Czy mogło być gorzej? Biorąc pod uwagę stabilność kolana, mało prawdopodobne. W rzeczywistości nic się nie pogorszyło. Czasami piłkarze grają w ogóle bez więzadeł krzyżowych - po prostu ze względu na silne mięśnie czworogłowe. Barinov ma te mięśnie bardzo mocne. Odejście było wspólną decyzją: moją, zawodnika i trenera. Daj trochę czasu, aby drużyna nie została pominięta liczebnie.
Karlitsky wyszedł do pracy w ukrytej klinice bez powiadomienia Lokomotivu
- W tym roku pracowałeś w szpitalu podczas pandemii. Jak narodził się ten pomysł? - W klubie wszyscy byli izolowani, sprawy rozwiązywane były zdalnie. Mój brat zadzwonił do mnie i powiedział, że potrzeba wielu lekarzy. Z ośrodka laryngologicznego zrobili ukryty - miejscowi lekarze zachorowali i potrzebni byli nowi. Poszliśmy więc z bratem. Chciałem zdobyć to doświadczenie. Co innego czytać coś w Internecie, a co innego poczuć to samemu.
- Opowiedziałeś mistrzostwom szczegółowo, jak tam pracowałeś. Tyle tylko, że nie powiedziałeś jeszcze, jak negocjowałeś z Lokomotivem w sprawie równoległej pracy. - Zrozumiałem, że kolejne półtora miesiąca spędzimy w izolacji. Poszedłem do pracy w klinice po cichu, co nie jest bardzo poprawne. Wtedy Kiknadze musiał się przyznać.
- Jak on to przyjął? - Byłem mile zaskoczony, jak spokojnie zareagowałem. Ogólnie klub otrzymał duże wsparcie. I przyznałem się dopiero po około dwóch tygodniach, kiedy dyskutowaliśmy z klubem, jak wyjść z kwarantanny, zebrać testy i postępować zgodnie z protokołami.
- Czy zdążyłeś wrócić do pracy w Loko na czas? - Prawie. Pracowałem przez miesiąc, potem spędziłem dwa tygodnie na kwarantannie i dosłownie trzy dni później wyjechałem. Nie wpłynęło to na moją pracę z zespołem.
- Czy leczyłeś nie tylko zawodników Loko z powodu koronawirusa, ale pomagałeś także innym pracownikom klubu? - Tak, to normalne. Kilkakrotnie dzwonili do mnie w sprawie moich bliskich - konsultowałem się lub w jakiś sposób pomagałem.
- Słyszeliśmy, że chorował również agronom ze stadionu Loko, Władysław Łysenko. - Zachorował podczas kwarantanny i po prostu umieściłem go na swoim oddziale. Kirill Braido (dyrektor ds. Public relations Lokomotivu - red.) Również zachorował na pierwszym etapie kwarantanny - wyzdrowiał w domu. Podczas pierwszej fali wielu z nas zachorowało, ale razem są trudniejsi niż inni. Pah-pah-pah, wszyscy wysiedli.