52-letni dziennikarz i krytyk muzyczny Siergiej Sosedow przyznał, że ma nieuleczalną chorobę, której objawy pojawiają się każdej wiosny. Mężczyzna mówi, że w maju jego życie „zamienia się w piekło” i że to, czego doświadcza, jest znacznie gorsze niż koronawirusa. Nos Sosedova jest mocno zatkany (brak kropli pomaga), a temperatura spada. Jednocześnie ogólny stan organizmu jest taki, że nie można wstać z łóżka. Choroba pojawia się każdego roku i najwyraźniej nie ma lekarstwa.

„Leżysz w warstwie i nie możesz nawet wstać. W tym samym czasie temperatura spada. Kiedy to się stało w zeszłym roku, zdałem sobie sprawę, że muszę wezwać lekarza. Ledwo wstałem z łóżka. Czuję, że jestem poważnie chora. Zadzwoniłem do szpitala”- przyznał Sosedov.
Dowiedziawszy się, że ma temperaturę 36,2 stopnia, lekarze odmówili przyjścia do jego domu. Jednocześnie sam dziennikarz poczuł się tak źle, że nie mógł nawet poruszać się po mieszkaniu. W końcu udało mu się nalegać na przybycie lekarzy, którzy przepisali antybiotyki dla Sosedova, a także leki przeciwwirusowe i przeciwhistaminowe. Ale w końcu tylko się pogorszył.
„Wszystko to trwało półtora miesiąca. Połknąłem tabletki, ale nie było sensu! Byłem nikim i nikt nie wiedział, co robić. Wszystko minęło jak gdyby samo: jakby ręcznie odleciało w jednej chwili. W tym roku sytuacja się powtórzyła. Nie mogę oddychać, boli mnie gardło, nos nie odpuszcza. Wypiłem tabletki, ale wydawało się, że jeszcze bardziej tworzyły białawą, lepką, nieprzyjemną masę. Ogólnie miałem wrażenie, że moje ciało zmieniło się w dużą roślinę do produkcji plwociny”- wspomina Sosedov.
Początkowo podejrzewano krytyka muzycznego o alergię, ale analizy niczego takiego nie ujawniły. A dopiero niedawno Siergiej był dosłownie oszołomiony wynikami testu na przeciwciała przeciwko koronawirusowi - są one obecne we krwi w dużych ilościach. Teraz Sąsiedzi zastanawiają się, kiedy i jak mógł przenieść chorobę - w końcu nie odczuwał objawów i nie kontaktował się z chorymi - donosi gazeta „Interlocutor”.